Kontrakty terminowe na WIG20 w czwartek najpierw fałszywie wybiły formację podwójnego dna na interwale godzinowym, a potem zniwelowały z nawiązką wcześniejsze zwyżki. Być może wizyta Donalda Trumpa miała być swoistym „alibi” dla tych początkowych wzrostów w zamierzeniu ich inicjatorów, a potem sytuacja wróciła mniej więcej do tej wyjściowej.
Wydaje się, że w mocy pozostaje twierdzenie: ” Nadal wydaje się, że możemy zmierzać bądź to w okolice 2270, bądź – 2250.
W rejonie tego pierwszego z wymienionych wyżej poziomów mamy wsparcie intra 2269-74. Tam występuje też równość korekt na H1. Stamtąd mogłoby się rozwinąć mocniejsze odbicie wzrostowe, a nawet – w sprzyjających dla Byków okolicznościach – próba powrotu do zwyżek.”
Inna opcja najbliższych wydarzeń rynkowych to zejście jeszcze niżej (ok. 2250), w kierunku dolnego ograniczenia stupunktowej konsolidacji na wykresie dziennym, która tworzy się od połowy maja. O tym także pisaliśmy już wcześniej.
Nadal też mniej prawdopodobna wydaje się – mimo czwartkowego ataku na 2318-20 – natychmiastowa próba powrotu Byków do gry. Ta musiałaby się wiązać z trwałym wybiciem oporu 2305-09.
Wydaje się, że w czwartek z jednej strony sporo się działo na rynku (najpierw mocne wzrosty, potem mocne spadki), ale tak naprawdę – można powiedzieć – że było dużo pozornego szumu, a mało rzeczywistych zmian sytuacji.
(Przypominam, że podawane w tym cyklu artykułów kwotowania i wykresy dotyczą instrumentu FPL20. Różnią się one od FW20 o 1 pkt, tzn. gdy mówimy w artykule np. o poziomie 2000, odnosimy się jednocześnie do poziomu 2001 na FW20.)