Kontrakty terminowe na WIG20 we wtorek zaskoczyły Byczą siłą. Oczywiście, popyt cały czas dominuje i wyznacza sobie kolejne cele do zdobycia, ale tym razem wydaje się, że – o ile ktoś nawet dopuszczał minimalny wymiar ostatniej korekty – to jednak błyskawiczny czas jej trwania wydawał się trudny do przewidzenia.
Mocny rajd Byków na Zachodzie (DAX wystrzelił po 9.30 jak z armaty w górę) pewnie wsparł nasz rynek jednak przynajmniej właśnie w tym zakresie: w tempie doprowadzenia do końca zainicjowanej na przełomie czwartku i piątku korekty.
O ile w przeddzień liczyliśmy się (co prawda w mniej prawdopodobnym wariancie wydarzeń) z podejściem kursu ponownie pod 2216-26 , to jednak w razie zrealizowania takiego scenariusza zakładaliśmy raczej kontynuację korekty i ponowne cofnięcie spod wcześniejszych szczytów. Nie optowaliśmy natomiast za ruchem od razu w stronę kolejnych celow, o których była wcześniej mowa, a mianowicie: 2290-300 i ok. 2345-50.
Ta wstrzemięźliwość co do tempa Byczych działań wynikała bowiem z analizy czasu. Dotychczasowe korekty na interwale dziennym, o podobnej głębokości (patrz: najmniejsze pomarańczowe prostokąty na kolejnym wykresie, zaznaczone szarymi strzałkami) trwały bowiem przynajmniej około tygodnia, tymczasem ta ostatnia tak naprawdę 2-3 dni.
Takie przyśpieszenia są zwykle cechą naprawdę dynamicznych rynków.
Wracając do kolejnych celów Byków, wspomnianych powyżej, warto przypomnieć, iż już 13. lutego pisaliśmy, że: „Nie można jednak wykluczyć, że rynek będzie zmierzał w stronę ok. 2300 (równość korekt na interwale MN [miesięcznym] – patrz pomarańczowe prostokąty) i ok. 2350 (zniesienie 78,6% i zależność 200% między wspomnianymi wyżej falami). Chodziło konkretnie o zależność „między ostatnim ruchem wzrostowym a wcześniejszym, rozpoczętym w styczniu 2016”.
(Przypominam, że podawane w tym cyklu artykułów kwotowania i wykresy dotyczą instrumentu FPL20. Różnią się one od FW20 o 1 pkt, tzn. gdy mówimy w artykule np. o poziomie 2000, odnosimy się jednocześnie do poziomu 2001 na FW20.)